Zstąp na ziemie, boski piorunie Cyrusie!
Cała zebrana trójka patrzyła na siebie wilkiem. Powrót
drugiego filaru musiał coś znaczyć. Wampir bez powodu nie opuszczał by swojej
twierdzy w Rosji.
Izabela patrzyła na dawnego przyjaciela nie przychylnym
wzrokiem. Miała mu ochotę wygarnąć tyle rzeczy jak i również przytulić i
powitać powrotem. Na wieść o śmierci wyroczni. Filary przeżyły szok. Z chwili
na chwile straciły wszystkie swoje przywileje stając się zupełnie niepotrzebne
dla bogów, bo po co strażnicy, jak nie ma kogo bronić. Właśnie to było powodem
dla którego filary się rozdzieliły. Nieważne jakie wiązały ich relacje.
Skłóceni poszli w swoją stronę, każdy w inną nie oglądając się na innymi
-Cóż… -Zaczął
wampir-Miło was widzieć po…-
Zastanowił się chwile
-Trzystu czterdziestu
dwóch latach-Dokończył Adrian wyraźnie niezadowolony z faktu, że przebywa w
tym pomieszczeniu razem z tym osobnikiem
-Ależ ten czas leci!-
Udał wzruszonego siadając na krześle
-Dlaczego tu jesteś?-
Zapytała Izabela
Mężczyzna uniósł jedną brew wyraźnie zdziwiony-Chyba z tego powodu co wy, prawda?-
Zapytał ostrożnie-Przybyłem tu by znów
służyć wyroczni-Odparł dumnie
-Słucham?-
Zapytała niedowierzając – Zdradziłeś ją
jako jeden z pierwszych, a teraz wracasz z podkulonym ogonem? Valentine jesteś
śmieszny-Westchnęła- Ale cóż to nie
ja będę decydować o twoim losie tylko wyrocznia. Zresztą idziemy do niej jutro,
więc się zobaczy
Wampir wyglądał na porządnie zdziwionego. Zmarszczył
analizując słowa Izabeli. Według jego przekonania. Znalazł wyrocznie i ta stoi
teraz za nim. Jednak Izabela i Adrian mówią coś zupełnie innego. Według nich
wyrocznia jest zupełnie inną osobą z którą spotkają się jutro. Nie pasowało mu
tu wszystko, przecież te słowa. Słowa, które znała tylko wyrocznia. On je
wypowiedział. To musi być znak
-W takim razie pójdę
z wami i zobaczę-Uśmiechnął się
Alan w ogóle nie wiedział o czym mówią ludzie zebrani wokoło
niego. Bo niby skąd miał wiedzieć. Nie był częścią ich historii. Tak
przynajmniej mu się wydawało. Przez ten czas jak byli sami w domu. Valentin
mówił do niego nie po imieniu. Używał właśnie słowa „Wyrocznia” ale teraz jakby
przyznał się do własnego błędu. Nic mu nie pasowało. Wiedział, że dzieje się
coś ważnego, ale nie rozumiał co. Żeby się tego dowiedzieć musiał zabrać głos i
przerwać trwającą dyskusje
Wziął głęboki oddech-Wytłumaczy
mi ktoś co tu się dzieje?- Zapytał patrząc po ludziach w pokoju
Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. Najpewniej nie
spodziewali się takiej reakcji chłopaka. Dotychczas ten, który w ogóle się nie
wtrącał. Teraz zabiera głos i pyta się co się dzieje. Ich zdziwienie mogło
wynikać również z faktu, iż całkowicie zapomnieli o jego istnieniu i zajęli się
własnymi sprawami.
Alan stał z rękoma skrzyżowanymi na piersi oczekując choćby
najmniejszej informacji. Chce się dowiedzieć kim jest ta wyrocznia o którą jest
tyle szumu. Zdaje się, że jest kimś ważnym, a skoro jest ważna to ktoś jej
powinien pilnować, prawda? Powinien, ale chyba nie w tym przypadku.
Może są jakąś sektą, której guru nawiał. To by było
najlogiczniejsze wyjście. Tylko pozostawała sprawa Valentina człowieka, którego
oczy potrafią przypominać żarzące się węgle, a zdolności są wręcz jak z
książki. Żeby z Rosji dotrzeć tutaj w takim czasie nie używając żadnych Środków
transportu?
Gdy byli jeszcze w zamku. Lord zasłonił Alanowi oczy, ale
tylko na chwile, gdy jednak chłopak już nie miał przed oczami ręki mężczyzny.
Zorientował się, że jest u siebie w salonie. Co było nieprawdopodobne.
Wypytywał jak to się stało, ale niestety Valentine był nieugięty i nie uchylił
nawet rąbka tajemnicy jaką skrywa
-No słucham?
Znajdujemy się w moim domu, więc należą mi się jakieś wyjaśnienia, prawda?-
Ponaglił ich
Cała trójka spojrzała po sobie. Wiedzieli, że być może
chłopka nie uwierzy w prawdę, ale zaryzykować zawsze można, prawda?
Tak więc Adrian zabrał głos opowiadając co się dzieje. Kim
jest wyrocznia. Jak to myślał, że to właśnie Alan nią jest, przez ten incydent
z rysunkami. Twarz chłopaka nadal pozostawiała wiele pytań. Nie wyrażał
zdenerwowania. Również nie mówiła, iż niedowierza słowom Adriana. Jednak to
było coś dziwnego. Nawet, gdy skrócona o pewne fragmenty opowieść zakończyła
się. Nadal nic nie mówił, za to ze zmarszczonymi brwiami patrzył po
towarzyszach
Adrian wyglądał na niepewnego, czy chłopak zaraz nie zacznie
ich wyzywać od kłamców. Izabela wyglądała jakby była gotowa na to, że chłopak
uwierzy i zacznie panikować, za to Valentine myślał nad czymś intensywnie.
Kompletnie ignorując świat wokół niego. Pewnie dla niego Alan mógł teraz nawet
uciec z domu, a on i tak by się nie ruszył
Chłopak wreszcie zmienił wyraz twarzy i westchnął. Jeszcze
raz popatrzył po towarzyszach- Mam
uwierzyć, że wszyscy macie ponad dwieście lat? I w to, że służycie wyroczni,
która została wam zabrana, przez jakiś bogów?
-Jeżeli chcesz żyć
nie okłamując się to, tak-Powiedział spokojnie Adrian
-Ostatnio zdarzyło mi
się sporo naprawdę dziwnych rzeczy, więc niestety jestem skłonny uwierzyć
-Naprawdę?-
Zapytał zdziwiony na co Alan tylko skinął głową-Super! Zobaczysz, że Wyrocznia to wspaniała osoba, na pewno przyjmie
cie do swoich filarów-Powiedział podekscytowany
-Z tego co mówiłeś
filarami są istoty nadnaturalne, mam racje?- Zapytał lekko zdziwiony
-Tak, tak, ale ty też
nie jesteś znowu taki normalny-Powiedział szczerząc się
-Dzięki-Mruknął
krzyżując ręce na piersi
-Nie o to mi
chodziło!- Poprawił się szybko-Przecież
możesz widzieć wspomnienia-Zastanowił się chwile-W każdym razie to co działo się kiedyś, prawda?
-Załóżmy-Powiedział
niechętnie
-Załóżmy?! Alan
posiadasz bardzo silną umiejętność-Powiedział lekko zdenerwowany postawą
chłopaka
-To prawda, Alan-Wtrąciła
się Izabela- Wyrocznia mawiała, że
wspomnienia są kluczem do zwycięstwa. Dzięki nim możesz odnaleźć słabość
przeciwnika i uderzyć w jego czuły punkt-Powiedziała uśmiechając się lekko
-Lepiej ich posłuchał-Powiedział
nagle Valentine- Sam widziałeś co się ze
mną stało, kiedy chciałeś się przede mną obronić-Podszedł do chłopaka
swojego rozmówcy- Gdy masz taką okazję.
Radzę ci skorzystaj z niej-Powiedział unosząc lekko kącik ust. Zwrócił swój
wzrok w stronę Izabeli- Kiedy mamy
spotkać się z wyrocznią?
-Jutro-Odpowiedziała
bez namysłu
Ich rozmowa właśnie na tym się skończyła. Na powiadomieniu
Valentina o terminie spotkania. Po tym wampir jakby nigdy nic opuścił dom nie
siląc się nawet na jakiekolwiek pożegnanie.
Natomiast Adrian, Alan i Izabela rozmawiali dość. Chłopak
chciał się czegoś dowiedzieć o Wyroczni. Również pragnął poznać ich historie.
Przyjaciele odpowiadali na każde zadane pytanie. Niczego się nie wstydzili. Ich
historia nie miała w sobie nic czego można by się wstydzić. Przynajmniej oni
tak uważali
***
Wiele osób odwiedzających to miejsce chciałoby cofnąć czas i
wrócić do chwil w których ważne dla nich osoby jeszcze żyły. Niestety nikt po
za bogami nie ma prawa ingerować w przeszłość. Dlatego też trzeba pogodzić się
ze stratą i żyć dalej. Mając nadzieje na ponowne spotkanie po drugiej stronie,
ale przedtem trzeba jeszcze spełnić wyznaczone przez życie zadania.
Na cmentarz właśnie wkroczyły dwie kobiety. Na ich twarzach
malował się strach, ale nie z powodu miejsca do jakiego przyszli. Coś przedtem
musiało sprawić, iż zmuszone były jak najszybciej uciekać i desperacko szukać
pomocy w takim miejscu
Wiedziały czego szukają, a raczej kogo. Były pewne, że to
właśnie tutaj się znajduje. W miejscu, gdzie spoczywa dla niego najważniejsza
osoba. Ważniejsza od samych bogów
Przemierzały kolejne alejki mijając groby z przeróżnymi
nazwiskami. Jednak wszystko wskazywało na to, że są same na pustym cmentarzu.
Już zaczynały wątpić, kiedy zobaczyły mężczyznę od którego pragną ratunku
Biegły z całych sił w nogach. Wierzyły, że przy nim będą
bezpieczniejsze. Wszak w grupie siła, prawda? A ktoś kto służy samej śmierci
musi być potężnym sprzymierzeńcem
-Matthias!-
Zawołała jedna z kobiet, gdy były już prawie przy nim
Mężczyzna uniósł wzrok z nad marmurowego nagrobka i spojrzał
na biegnące w jego stronę istoty. Nie było widać czy jest zadowolony z tego
widoku. Jego twarz przysłaniała żelazna maska z wyrytymi smugami na policzkach
Znał te osoby. Nawet dobrze. Swego czasu chodził tylko z
nimi. Byli bardzo dobrymi przyjaciółmi. Jednak coś się między nimi zepsuło. Po
śmierci jego ukochanej nic już nie było tak samo… Matthias von Laid wśród
filarów był pierwszym, który opuścił wyrocznie po jej śmierci. Choć nazwano go
piątym to znacznie przewyższa osobę z numerem czwartym. Sam kazał sobie zaniżyć
numer i nikt nie wie dlaczego
-Witam moje drogie-Ukłonił
się lekko-Dawno się nie widzieliśmy… Ze
trzysta lat to już będzie-
Westchnął- Słucham jaką macie do mnie
sprawę? Bo nie uwierzę, że odnalazłyście mnie bez powodu-Powiedział
bardziej oficjalnie. Słychać było, że nie ma zamiaru bawić się w jakieś
komplementy i miłe słówka. Mężczyzna chce jedynie konkretów. Jeżeli ich nie
otrzyma to daruje sobie jakąkolwiek pomoc skierowana do dawnych przyjaciół
Kobiety spojrzały na siebie, a potem zaczęły opowiadać całą
historię i powód dla, którego tak rozpaczliwie go szukały. Matthias uważnie przysłuchiwał
się dawnym znajomym. Z czasem zaczął być coraz bardziej zainteresowany faktem,
iż ktoś odważył się podnieść rękę na filary. Ponoć kilka z nich zostało
poważnie rannych. Z pewnością nie mógł tej sprawy tak zwyczajnie
zbagatelizować. Bądź co bądź kiedyś byli jego przyjaciółmi, a przyjaciołom tym
obecnym jak i tym dawnym trzeba pomóc
Miał już coś powiedzieć, kiedy za plecami swoich towarzyszek
dostrzegł dwie postaci idące w ich stronę. Zdecydowanie były to istoty
przygotowane do walki. Ostrze kosy jak i szabli złowieszczo połyskiwało w
świetle księżyca
To byli bezwątpienia byli to łowcy o których słyszał przed
chwilą. Chciał się z nimi skonfrontować, ale nie myślał, że stanie się to tak
szybko. Nie bał się ich. Walczył z wieloma silnymi przeciwnikami. Nawet jeżeli
ci okażą się jeszcze silniejsi. To i tak nie będzie żałował walki z nimi. I
choćby umarł byłoby dobrze. Przynajmniej wreszcie spotkał by się z ukochaną.
Nakazał wycofać się swoim nowym podopiecznym. One stanowczo
są za słaby by walczyć z kimś tak potężnym jak ta dwója. Kobiety bez żadnego
słowa oddaliły się na tyle by bezpiecznie móc oglądać przebieg walki. Były
pewne, że to właśnie ta odziane w czarne płaszcze para ich ścigała
W końcu stanęli przed nim, kobieta i mężczyzna, których kaptury
skutecznie uniemożliwiały rozpoznanie ich tożsamości. Matthias przyglądał się
im oceniając ich uzbrojenie, pancerz. Coś mu tu nie pasowało. Te istoty nie
były przygotowane do poważniejszej walki. Wyglądało to tak jakby uważali, iż
ich cel nie jest wart szczególnie większego wysiłku. Jednym słowem zakpili
sobie z autorytetu filarów
-Witam-Odezwał
się jako pierwszy-Nazywam się Matthias
von Laid. Jestem byłym piątym filarem- Ukłonił się lekko-A wy? Jak się nazywacie?-Spytał
uprzejmie prostując się
Kobieta skinęła głową na powitanie-Nazywam się Lidia, a on…- Wskazała na swojego towarzysza-Nazywa się Sedrik i my również mamy numery-
Spod kaptura można było dojrzeć lekki uśmiech-Jestem jedynką, a kolega nosi miano trójki
-Miło mi was poznać.
Wybaczcie mi wścibskość, ale skoro macie numery. Oznacza to, iż należycie do
jakiegoś stowarzyszenia, zgadza się?- Zapytał ciekawy
-Owszem-Odpowiedziała
spokojnie
-Więc pod jaką nazwą
jesteście zjednoczeni?
Kobieta uniosła kącik ust i pokręciła głową z dezaprobatą-Cóż to byłaby za zabawa, gdybym ci to
powiedziała?- Zapytała ściągając z pleców kosę, również jej towarzysz
przyszykował się do ataku
Dla piątego to był znak, iż zakończyła się ich rozmowa, a
zaczęła się w której niejedna kropla krwi zostanie przelana. Przybysze choć nie
byli opancerzeni to było widać w nich determinacje
Matthias zdjął rękawice, które do tej pory nosił na
dłoniach. Wziął głęboki wdech i zaczął mamrotać pod nosem jakieś słowa. W tym
czasie Lidia zaatakowała go od góry kosą
***
Ranek przyszedł dość szybko. Jak się okazało spotkanie z
wyrocznią było umówione na dziesiątą rano, więc całą ekipą wybyli dość wcześnie
by dotrzeć na czas.
Spotkanie było umówione w pobliskim lesie tam, gdzie nikt
ich nie będzie widział i nikt im nie przeszkodzi tego jakże ważnego spotkania.
Na twarzach towarzyszów Alana było widać przeróżne emocje.
Było szczęścia, ale również niepewność. Chłopak sam nie wiedział co o tym
myśleć. Czuł na pewno strach. Z tego co się dowiedział wynikało, iż Wyrocznia
była bardzo mądrą, ale i konsekwentną osobą, która dawała tylko jedną szansę
Jednak wyrażali się o niej tak ciepło, że pewnym było, iż ta
kobieta była dla nich bardzo dobra
Wreszcie dotarli na polanę w głębi lasu. Gdyby nie fakt, że
Alan był tu prowadzony. Nigdy nie znalazłby tego miejsca. Jak tylko weszli na
polanę w ich oczy rzuciły się trzy postacie stojące na drugim końcu
Z tego co się dowiedział to osoba pośrodku to była
Wyrocznia. Mężczyzna w purpurze był jednym z filarów o imieniu Michael. Zaś
kobieta ubrana w bile była jednym z czołowej trójki, a nazywała się Cornelia
Podeszli bliżej. Napięcie z każdą sekundą rosło, przecież
stał teraz w oko w oko z Wyrocznią. Z tą kobietą, która podobno mogła prosić
bogów o przysługę. Była naprawdę potężna
-Witam-Powiedziała
nagle Cornelia. W jej głosie jak zwykle królował Francuzki akcent
Alan już gdzieś kojarzył ten głos. Słyszał go całkiem
niedawno, ale za nic nie może sobie przypomnieć skąd, ale to chyba i tak nie ma
w tej chwili specjalnego znaczenia
Wszyscy się oficjalnie przywitali. Nawet Alan, który nap
oczątku miał plan by siedzieć cicho i milczeć. Jednak trzeci filar był zanadto
podejrzliwy tłumacząc swoje zachowanie obecnością Wyroczni.
Valentine chyba jako jedyny nie patrzył w stronę Wyroczni z
szacunkiem. Było w nich widać wręcz pogardę. Ewidentnie coś mu tu nie pasowało,
ale wolał tego nie mówić na głos. Jeszcze by się pomylił i obraził swoją
wybawczynie, a nie miał zamiaru tego robić. Wykona jakiś ruch dopiero wtedy
kiedy będzie stuprocentowo pewien, iż ma całkowitą rację, a kobieta stojąca
przed nimi nie jest tym za kogo się podaje
Michale dokładnie się wszystkiemu przyglądał i chyba musiał
zobaczyć wyraz twarzy wampira, ponieważ za chwile poszedł szepnąć coś Corneli
na ucho. Ta zaś w mgnieniu oka przeniosła wzrok z Alana na lorda i ona również
zobaczyła ten wzrok. Zrobiła niezadowoloną minę. Nie miała ochoty by jej plan
spalił na panewce dlatego, że komuś się coś nie podoba. Mogła zaatakować w
każdej chwili . Specjalnie wybrała to miejsca na spotkanie. Tutaj o wiele
łatwiej było jej rozłożyć runy, które osłabią moc wchodzących na polanę istot
-Co się stało
Valentine? Masz taki wzrok jakbyś nie wierzył w moją prawdomówność. Czyżbyś
wątpił w obecność wyroczni?- Zapytała srogo
-Tak-To jedyne co
Valentine powiedział. Zaryzykował i miał nadzieje, że ktoś go poprze
-Ja także myślę, że
to jest oszustka-Powiedział po dłuższej chwili milczenia, Alan za co dostał
pełne wdzięczności spojrzenie wampira-
To znaczy… Od was wszystkich czuje dziwną energie, jakby coś ciepłego lgnącego
w moją stronę. Zaś od niej nie czuje nic. Tylko sam chłód-Nie wiedział czy
powinien to mówić, ale dla niego to było interesujące w tym wszystkim, a skoro
pojawiły się podejrzenia to i on mógł wrzucić swoje trzy grosze
-Dość tego!-
Krzyknęła- Zrobiliście to co dokładnie
chciałam. Daliście się złapać w pułapkę- Powiedziała ewidentnie zła
Z każdym następnym słowem wszystko zaczęło zamarzać. Widać
było, iż wiedźma przygotowała się naprawdę dobrze. Niedługo po tym jak w rękach
Corneli pojawił się kostur. Zaczął padać śnieg, a niebo niebezpiecznie zaszło
burzowymi chmurami
Widać nawet trzeci filar nie spodziewał się takiej reakcji i
patrząc w niebo całkowicie zapomniała o walce
Wszyscy patrzyli na niebo, które wydawało się być oburzone
postępowaniem istot znajdujących się na polanie. Pluło błyskawicami, a żeby
ukarać ich zachowanie
-Na litość tylko nie
to-Powiedział osłupiały Adrian, gdy zerwał się porywisty wiatr
-Co się dzieje?-
Zapytał zdezorientowany Alan, który był zagłuszany przez grzmoty i szelest
wiatru
W jednej chwili wszystko ucichło i wróciło do poprzedniego
stanu z jednym tylko wyjątkiem. Na polanie zamiast sześciu osób stało siedem.
Ostatnią nowo przybyłą osobą był mężczyzna o złotych włosach, które zlewały się
z jego złotymi oczami. Tylko Alan nie wiedział kto to jest i tylko on nie
patrzy ze zgrozą na tą postać
Przed nim stał Cyrus… bóg piorunów. Jeden z mieszkańców akropolu
---------------
---------------
Kolejny rozdział!
Ten jest jeszcze
dłuższy od poprzedniego co mnie naprawdę cieszy. Już myślałem, że nie będę w
stanie pisać tak długich rozdziałów przepraszam za krótkie rozdziały
Odskoczymy w takim
razie trochę od fabuły ;)
I jeszcze jedno na
koniec...
Hej! wyjaśniło się
kim jest bóg Cyrus
Krótko, zwięźle i na temat.. ciekawy, wręcz idealny rozdział! :)/ Lila
OdpowiedzUsuń