niedziela, 27 kwietnia 2014

Dusza Wyroczni-XI-Plugastwo

Plugastwo

Siedział pod jednym samotnym drzewem, które już dawno obumarło i powoli chyliło się ku upadkowi. Właśnie tutaj zawsze odpoczywała jednak osoba. Właśnie tą osobą był Matthias, który teraz odpoczywał po jakże ciężkiej walce z nieznanymi mu wcześniej przeciwnikami, nie wiedział skąd pochodzą, ale stanowią bardzo poważne zagrożenie… Dla wszystkich istot żyjących. Oczywiście nie uwzględniając tu bogów, którzy poradzili by tu sobie nawet się zbytnio nie wysilając… W sumie odkąd Laid pamięta to właśnie tak było. Bogowie wszystko traktowali jak coś słabszego, jak coś o co uznanie nie warto się starać, dopiero wyrocznia była tą osobą, która sprawiła, że te istoty stały się bardziej pokorne, ale niestety tylko wobec tej jednej kobiety.
Nie wiedział, gdzie są teraz jego znajome, którym kazał uciekać, miał jednak nadzieje, że nic im nie jest i udało się tym kobietom spokojnie uciec… Prawdę mówiąc to nie było by go tu teraz, gdyby nie oszukał i dzięki temu nie uciekł z pola walki. Dokładnie, uciekł zostawiając swoich przeciwników na cmentarzu. Jednak przysiągł sobie, że staną jeszcze raz do walki, którą tym razem on wygra, dali mu oni pretekst by stać się silniejszym.
-Tysiąc trzeci- Powiedział opierając się o drzewo. Jego oczy były zamknięte zupełnie tak jakby nie chciał marnować siły na mruganie czy rozumienie tego co go otacza.
-Tak panie?- Odezwał się po chwili głos
-Znajdź przeklętego lorda i poproś o spotkanie.
-Dlaczego pan chce się spotkać z wampirem?- Zapytał ostrożnie
-Po prostu go znajdź i ustal miejsce spotkania… Niech będzie to coś odległego… Miejsce do którego bardo trudno się dostać-Powiedział po chwili namysłu
-Tak panie-Sługus ukłonił się i za chwile go już nie było
Oczywiście prosząc o spotkanie z „Przeklętym lordem” miał na myśli nikogo innego jak jednego z najpotężniejszych wampirów… Valentina, który swoją drogą jest winny mu przysługę, ale to nie o to teraz chodzi. Matthias i Lord przyjaźnili się, gdy żyła jeszcze wyrocznia, można spokojnie powiedzieć, że obaj się doskonale rozumieli. Jakoś znosili swoje towarzystwo.
-Na Seunga… Kim mogli być?- Zapytał sam siebie-Śmierdzieli zgnilizną, ale żaden trup nie powinien mieć takiej mocy, gdy w pobliżu nie ma lisza… A ja żadnego nie wyczuwałem, a ty jak myślisz?- Uchylił jedno oko spoglądając na białą postać stojącą koło niego
Postać jedynie pokiwała przecząco głową dając tym samym do zrozumienia, iż nie ma pojęcia kto mógł być na tyle potężny by spowodować ucieczkę kogoś kto nie robił tego naprawdę od wielu, wielu lat… Ostatni raz chyba musiał się wycofać, gdy zaatakował go paladyn, ale taki, który miał jeszcze poparcie bogów, a nie taki, który już dawno je utracił i doskonale o tym wiedząc. Jeszcze wmawiając sobie, że jest chroniony i na pewno po śmierci zostanie wynagrodzony za służbę.
Uniósł spokojne spojrzenie ku górze… Ileż by dał by dalej ono takie zostało, ponieważ teraz było ono pełne zdziwienia… Na drzewie, które dawno obumarło widać jeden zielony pąk, który pewnie niedługo przekształci się w liść… W zimę.
-Widzisz to?- Zapytał z niedowierzaniem w głosie
Blada kobieta uniosła głowę również zauważając zielony punkt na drzewie. Doskonale pamiętała jak to drzewo traciło ostatni liść, była wtedy naprawdę smutna z tego powodu… Tak smutna, że odechciało jej się żyć, ponieważ to właśnie drzewo przypominało jej o ukochanym, który z nieznanych jej przyczyn odszedł do miejsce, które było poza jej zasięgiem. Nie umarł, odszedł bez słowa, ale ona jak głupia wierzyła, że wróci… I miała racje, zrobił to po stu latach.
-To musi o czymś świadczyć ukochana… Nasze drzewo ponownie zaczyna żyć-Powiedział wstając ze śniegu-Muszę jak najszybciej znaleźć Valentina-Stwierdził zdeterminowany
***
Siedzieli teraz w jakiejś grocie, w której dla zwykłego człowieka było piekielnie zimno… Właśnie tutaj Wampir zabrał Alana chcąc uchronić go przed Cyrusem… Biegnąc tutaj nie przemyślał właśnie temperatury, ktoś kto nie przebywał z ludźmi, a wręcz ich unikał nie mógł pamiętać, że są tak bardzo słabi… Chociaż powinien pamiętać skoro sam kilka razy „kruszył” ludzi.
-Zimno-Powtórzył po raz kolejny Alan opleciony własnymi rękoma.
-Wiem, wiem-Powiedział lord teraz ze zdenerwowania kręcący się po całej jaskini-Przepraszam, że jesteś taki słaby- Westchnął ciężko
Co mógł zrobić? Zdjął swoją bluzę i mu ją podał by ten nałożył coś jeszcze na siebie… To chyba wszystko co może dla niego zrobić, nie miał pojęcia czy bezpieczne jest teraz wyjście na zewnątrz… Teraz, kiedy Cornelia nie żyje nic nie jest pewne, ponieważ zasłona zniknęła.
-Dlaczego płakałeś?- Zapytał po chwili Alan
-Ja wcale nie… -Zaczął
-Nie kłam, przecież widziałem-Powiedział stanowczo przerywając wypowiedź wampira
-Ta kobieta, którą zaatakował bóg… Umarła-Powiedział smutno-I to zapewne w niezbyt łagodny sposób
Alan doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że właśnie to mogło się stać… Nie wiedział jaka więź łączy filary, ale było na pewno to coś silnego czego nikt nie powinien przerywać, a jednak bogowie znów pokazali, że za nic mają kogoś kto im nie dorówna…
Nagle Valentine poderwał zupełnie tak jakby chciał osłonić swojego towarzysza przed jakimś ciosem. Wyczuł kogoś obecność, a mimo tego nie widział go, musiał być czujny jeżeli nie chciał by poświęcenie pewnej osoby poszło na marne.
-Witaj Lordzie-Odezwał się cichy głos roznoszący się teraz echem po jaskini
Niedługo po tym z cienia wyszedł mężczyzną, którego skóra była blada, a oczy zamglone. Jego postura była drobna… Stanowczo za drobna.
-Co tu robisz pionku?- Warknął zły
-Kto to jest?- Szepnął Alan
-Jestem tysiąc trzeci i jestem oddanym sługą Matthiasa von Laid- Przedstawił się najwyraźniej słysząc szept chłopaka-Odpowiadając na twoje pytanie przeklęty lordzie… Mój pan prosi o spotkanie z twoja jakże wspaniałą osobą
-Twój pan chce się spotkać?- Zapytał nie dowierzając-A czego on może chcieć? Wiesz może?
-Niestety… Pan rozkazał bym zaprosił cię na spotkanie gdzieś, gdzie będziecie mogli spokojnie porozmawiać… Jednak chcąc odpowiedzieć na twoje pytanie muszę powiedzieć, iż niedawno odbyła się bardzo zażarta walka pomiędzy nieznanymi mi osobnikami, a panem
-Rozumiem… Spotkajmy się w moim zamku… Za godzinę? Matthias umie szybko podróżować, prawda?
Posłaniec jednak nic nie odpowiedział. Po prostu skłonił się, a następnie zdawał się wejść w cień z którego wyszedł.
Alan nie chciał o nic pytać, ponieważ pewnie i tak nie wiedział by o co chodzi. Wiedział teraz natomiast to, że była to rozmowa o świecie, którego nie zna, a z którym jeszcze niedawno się zderzył… Miał złe przeczucia słysząc imię Matthias Von Laid.
-Zbieramy się-Powiedział po chwili- Przed nami całkiem długa droga by dotrzeć do mojego zamku.
Nawet nie pytał się o zdanie. Wziął chłopaka na ręce i wybiegł z groty. Przemierzał las z naprawdę wielką prędkością i o dziwno nie wpadł na żadne drzewo co wydawało się trudne
***
Byli wysoko nad ziemią. Na tyle wysoko by mieć pod swoimi stopami chmury… Można powiedzieć, że przybył w ostatniej chwili, by uratować swoich dawnych towarzyszy. Verbrande pojawił się nagle na polanie odgradzając walczących ogniem… Oczywiście Cyrus po prostu przeszedł przez płomienie nawet nie mając żadnym oznak ich temperatury. Jednak celem maga wcale nie było zranić boga, a zdezorientować go i tym samym zabrać Adriana i Izę, którzy teraz leżeli nieprzytomni na czarnym smoku, mag również się tam znajdował. Jednak on stał bliżej łba bestii obserwując tym samym przestrzeń, która wydawała się być bezkresna.

Na chwile odwrócił się, by spojrzeć na pasażerów. Wiedział, że ci będą na niego źli… Nawet bardzo, ale on zrozumiał dopiero swój błąd, gdy umarła Cornelia. Wtedy przejrzał na oczy i postanowił faktycznie poszukać wszystkich filarów… Znów muszą się zjednoczyć, by pomścić wiedźmę… By odkupić swoje winy i znów ochraniać wyrocznie.
-----------------

Rozdział jednak pojawił się przed dwudziestą trzecią~ Zaskoczeni?

3 komentarze:

  1. Zaskoczona pozytywnie ^^. Na Twoim miejscu bardziej przywiązywałabym wagę do błędów stylistycznych :D. Było to zapewne spowodowane pośpiechem czy coś, ale wiadomo.. ; ) bardzo wymagający czytelnik przywiązuje do wszytskiego nazbyt wielką wagę ... ^^ :D, więc może warto byłoby zwracać nawet na drobne szczególiki uwagę? xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie.. jest aż tak dobrze. :D kto by zwracał uwagę na takie błędy.. ^^ No oczywiście, że ja! :D. Nie no żartuję :x nie chcę nikogo dołować, gdy nie ma zbytnio powodu xd

    OdpowiedzUsuń