Plugastwo
Siedział pod jednym samotnym
drzewem, które już dawno obumarło i powoli chyliło się ku upadkowi. Właśnie
tutaj zawsze odpoczywała jednak osoba. Właśnie tą osobą był Matthias, który
teraz odpoczywał po jakże ciężkiej walce z nieznanymi mu wcześniej przeciwnikami,
nie wiedział skąd pochodzą, ale stanowią bardzo poważne zagrożenie… Dla
wszystkich istot żyjących. Oczywiście nie uwzględniając tu bogów, którzy poradzili
by tu sobie nawet się zbytnio nie wysilając… W sumie odkąd Laid pamięta to
właśnie tak było. Bogowie wszystko traktowali jak coś słabszego, jak coś o co
uznanie nie warto się starać, dopiero wyrocznia była tą osobą, która sprawiła,
że te istoty stały się bardziej pokorne, ale niestety tylko wobec tej jednej
kobiety.
Nie wiedział, gdzie są teraz jego
znajome, którym kazał uciekać, miał jednak nadzieje, że nic im nie jest i udało
się tym kobietom spokojnie uciec… Prawdę mówiąc to nie było by go tu teraz, gdyby nie
oszukał i dzięki temu nie uciekł z pola walki. Dokładnie, uciekł zostawiając
swoich przeciwników na cmentarzu. Jednak przysiągł sobie, że staną jeszcze raz
do walki, którą tym razem on wygra, dali mu oni pretekst by stać się
silniejszym.
-Tysiąc trzeci-
Powiedział opierając się o drzewo. Jego oczy były zamknięte zupełnie tak jakby
nie chciał marnować siły na mruganie czy rozumienie tego co go otacza.
-Tak panie?- Odezwał
się po chwili głos
-Znajdź
przeklętego lorda i poproś o spotkanie.
-Dlaczego pan
chce się spotkać z wampirem?- Zapytał ostrożnie
-Po prostu go znajdź i ustal miejsce spotkania… Niech będzie to coś odległego… Miejsce do którego
bardo trudno się dostać-Powiedział po chwili namysłu
-Tak panie-Sługus
ukłonił się i za chwile go już nie było
Oczywiście prosząc o spotkanie z „Przeklętym
lordem” miał na myśli nikogo innego jak jednego z najpotężniejszych wampirów…
Valentina, który swoją drogą jest winny mu przysługę, ale to nie o to teraz chodzi. Matthias i Lord przyjaźnili się, gdy żyła jeszcze wyrocznia, można spokojnie
powiedzieć, że obaj się doskonale rozumieli. Jakoś znosili swoje towarzystwo.
-Na Seunga… Kim mogli być?- Zapytał
sam siebie-Śmierdzieli zgnilizną, ale żaden trup nie powinien mieć takiej mocy,
gdy w pobliżu nie ma lisza… A ja żadnego nie wyczuwałem, a ty jak myślisz?- Uchylił
jedno oko spoglądając na białą postać stojącą koło niego
Postać jedynie pokiwała przecząco
głową dając tym samym do zrozumienia, iż nie ma pojęcia kto mógł być na tyle
potężny by spowodować ucieczkę kogoś kto nie robił tego naprawdę od wielu,
wielu lat… Ostatni raz chyba musiał się wycofać, gdy zaatakował go paladyn, ale
taki, który miał jeszcze poparcie bogów, a nie taki, który już dawno je utracił i doskonale o tym wiedząc. Jeszcze wmawiając sobie, że jest chroniony i na pewno
po śmierci zostanie wynagrodzony za służbę.
Uniósł spokojne spojrzenie ku
górze… Ileż by dał by dalej ono takie zostało, ponieważ teraz było ono pełne
zdziwienia… Na drzewie, które dawno obumarło widać jeden zielony pąk, który
pewnie niedługo przekształci się w liść… W zimę.
-Widzisz to?- Zapytał
z niedowierzaniem w głosie
Blada kobieta uniosła głowę
również zauważając zielony punkt na drzewie. Doskonale pamiętała jak to drzewo
traciło ostatni liść, była wtedy naprawdę smutna z tego powodu… Tak smutna, że
odechciało jej się żyć, ponieważ to właśnie drzewo przypominało jej o
ukochanym, który z nieznanych jej przyczyn odszedł do miejsce, które było poza
jej zasięgiem. Nie umarł, odszedł bez słowa, ale ona jak głupia wierzyła, że
wróci… I miała racje, zrobił to po stu latach.
-To musi o
czymś świadczyć ukochana… Nasze drzewo ponownie zaczyna żyć-Powiedział wstając
ze śniegu-Muszę jak najszybciej znaleźć Valentina-Stwierdził zdeterminowany
***
Siedzieli teraz w jakiejś grocie, w której dla zwykłego człowieka było piekielnie zimno… Właśnie tutaj Wampir
zabrał Alana chcąc uchronić go przed Cyrusem… Biegnąc tutaj nie przemyślał
właśnie temperatury, ktoś kto nie przebywał z ludźmi, a wręcz ich unikał nie
mógł pamiętać, że są tak bardzo słabi… Chociaż powinien pamiętać skoro sam kilka
razy „kruszył” ludzi.
-Zimno-Powtórzył
po raz kolejny Alan opleciony własnymi rękoma.
-Wiem, wiem-Powiedział
lord teraz ze zdenerwowania kręcący się po całej jaskini-Przepraszam, że jesteś
taki słaby- Westchnął ciężko
Co mógł zrobić? Zdjął swoją bluzę
i mu ją podał by ten nałożył coś jeszcze na siebie… To chyba wszystko co może
dla niego zrobić, nie miał pojęcia czy bezpieczne jest teraz wyjście na
zewnątrz… Teraz, kiedy Cornelia nie żyje nic nie jest pewne, ponieważ zasłona
zniknęła.
-Dlaczego
płakałeś?- Zapytał po chwili Alan
-Ja wcale nie…
-Zaczął
-Nie kłam,
przecież widziałem-Powiedział stanowczo przerywając wypowiedź wampira
-Ta kobieta,
którą zaatakował bóg… Umarła-Powiedział smutno-I to zapewne w niezbyt łagodny
sposób
Alan doskonale zdawał sobie
sprawę z tego, że właśnie to mogło się stać… Nie wiedział jaka więź łączy
filary, ale było na pewno to coś silnego czego nikt nie powinien przerywać, a
jednak bogowie znów pokazali, że za nic mają kogoś kto im nie dorówna…
Nagle Valentine poderwał zupełnie
tak jakby chciał osłonić swojego towarzysza przed jakimś ciosem. Wyczuł kogoś
obecność, a mimo tego nie widział go, musiał być czujny jeżeli nie chciał by
poświęcenie pewnej osoby poszło na marne.
-Witaj Lordzie-Odezwał się cichy
głos roznoszący się teraz echem po jaskini
Niedługo po tym z cienia wyszedł
mężczyzną, którego skóra była blada, a oczy zamglone. Jego postura była drobna…
Stanowczo za drobna.
-Co tu robisz
pionku?- Warknął zły
-Kto to jest?-
Szepnął Alan
-Jestem tysiąc
trzeci i jestem oddanym sługą Matthiasa von Laid- Przedstawił się najwyraźniej
słysząc szept chłopaka-Odpowiadając na twoje pytanie przeklęty lordzie… Mój pan
prosi o spotkanie z twoja jakże wspaniałą osobą
-Twój pan chce
się spotkać?- Zapytał nie dowierzając-A czego on może chcieć? Wiesz może?
-Niestety… Pan
rozkazał bym zaprosił cię na spotkanie gdzieś, gdzie będziecie mogli spokojnie
porozmawiać… Jednak chcąc odpowiedzieć na twoje pytanie muszę powiedzieć, iż
niedawno odbyła się bardzo zażarta walka pomiędzy nieznanymi mi osobnikami, a
panem
-Rozumiem…
Spotkajmy się w moim zamku… Za godzinę? Matthias umie szybko podróżować,
prawda?
Posłaniec jednak nic nie
odpowiedział. Po prostu skłonił się, a następnie zdawał się wejść w cień z
którego wyszedł.
Alan nie chciał o nic pytać,
ponieważ pewnie i tak nie wiedział by o co chodzi. Wiedział teraz natomiast to,
że była to rozmowa o świecie, którego nie zna, a z którym jeszcze niedawno się
zderzył… Miał złe przeczucia słysząc imię Matthias Von Laid.
-Zbieramy
się-Powiedział po chwili- Przed nami całkiem długa droga by dotrzeć do mojego
zamku.
Nawet nie pytał się o zdanie. Wziął
chłopaka na ręce i wybiegł z groty. Przemierzał las z naprawdę wielką
prędkością i o dziwno nie wpadł na żadne drzewo co wydawało się trudne
***
Byli wysoko nad ziemią. Na tyle
wysoko by mieć pod swoimi stopami chmury… Można powiedzieć, że przybył w
ostatniej chwili, by uratować swoich dawnych towarzyszy. Verbrande pojawił się
nagle na polanie odgradzając walczących ogniem… Oczywiście Cyrus po prostu przeszedł
przez płomienie nawet nie mając żadnym oznak ich temperatury. Jednak celem maga wcale nie było zranić boga, a zdezorientować go i tym samym zabrać Adriana i
Izę, którzy teraz leżeli nieprzytomni na czarnym smoku, mag również się tam
znajdował. Jednak on stał bliżej łba bestii obserwując tym samym przestrzeń,
która wydawała się być bezkresna.
Na chwile odwrócił się, by
spojrzeć na pasażerów. Wiedział, że ci będą na niego źli… Nawet bardzo, ale on
zrozumiał dopiero swój błąd, gdy umarła Cornelia. Wtedy przejrzał na oczy i
postanowił faktycznie poszukać wszystkich filarów… Znów muszą się zjednoczyć, by
pomścić wiedźmę… By odkupić swoje winy i znów ochraniać wyrocznie.
-----------------
Rozdział jednak pojawił się przed dwudziestą trzecią~ Zaskoczeni?
Zaskoczona pozytywnie ^^. Na Twoim miejscu bardziej przywiązywałabym wagę do błędów stylistycznych :D. Było to zapewne spowodowane pośpiechem czy coś, ale wiadomo.. ; ) bardzo wymagający czytelnik przywiązuje do wszytskiego nazbyt wielką wagę ... ^^ :D, więc może warto byłoby zwracać nawet na drobne szczególiki uwagę? xd
OdpowiedzUsuńEmm... Jest, aż tak źle?
OdpowiedzUsuńNie.. jest aż tak dobrze. :D kto by zwracał uwagę na takie błędy.. ^^ No oczywiście, że ja! :D. Nie no żartuję :x nie chcę nikogo dołować, gdy nie ma zbytnio powodu xd
OdpowiedzUsuń