Pani lodu i śniegu
Wszystko wyglądało jakby czas się
dosłownie zatrzymał i nie miał zamiaru ruszyć, złote oczy Cyrusa teraz patrzyły
na Alana ze znużeniem… Chłopak teraz dopiero poczuł jakie spojrzenie boga jest
nieprzyjemne… Na tyle nieprzyjemne by czuć się gorszym.
Cyrus za to był niemalże rad, iż
nie musiał się zbytnio trudzić by odnaleźć swój cel. Wybrał tę polane, ponieważ
było tu zbyt duże skupisko filarów, miał plan wyciągnąć od nich jakieś
informacje, ale jak widać nie musiał, ponieważ wyrocznia sama wepchnęła się w
jego objęcia
-Potwórz to
śmiertelniku-Powiedział zimnym głosem nadal ściskając kobiecą szyje
To był zwyczajny test dla Alana,
test, który miał sprawdzić czy chłopak zdaje sobie sprawę z tego kim jest.
Jeżeli nie będzie się bał powtórzyć swoich słów oznacza to, że jest w pełni
świadomy, a jeżeli nie to niestety ktoś będzie musiał mu to wytłumaczyć, ale
niestety już nie na ziemi. Piorun musi dostarczyć wyrocznię do akropolu, gdzie
będą czekać najpierw bogowie śmierci, a potem cała reszta… Taki przynajmniej
jest plan.
-Przestań-Powtórzył,
ale w jego głosie było wyraźnie słychać strach i niepewność
Cyrus prychnął cicho i rzucił
Cornelią o kolejny głaz. Jak można się domyślić efekt był ten sam, to jednak
nie jest teraz ważne, chłopak nie jest uświadomiony, nie wie jaką los powierzył
mu role… To, że powtórzył swoje słowa… To była zwyczajna głupota i tyle.
Bóg skierował swe kroki w stronę
Alana, przecież nie będzie się bawił tu na ziemi podczas gdy inni jemu podobni
nada są uwięzieni… Czas teraz działał bardziej niż zwykle na jego niekorzyść. W
każdej chwili ktoś może zobaczyć jego zniknięcie i wywiążą się z tego niepotrzebne
problemy.
-Stój!-
Krzyknął Valentine pojawiając się z nadludzką prędkością przed Alanem- Nie
oddam ci go-Syknął
Złotowłosy przymrużył oczy- A co
mi możesz zrobić? Zabijesz mnie? Zranisz mnie? Cokolwiek by to nie było, nie
powstrzymasz mnie-Powiedział ruszając ponownie z zamiarem złapania wyroczni
-Wiem, że nie
mogę nic ci zrobić-Przyznał cicho- Ale mogę próbować zabrać Alana, prawda
Cornelio?!
Wiedźma nie była martwa, jeszcze
nie… Żyła i zamierzała się zemścić na Cyrusie, ona też nie mogła mu nic zrobić,
ale mogła udowodnić swoją wartość jako filar, mogła pomóc w ucieczce wyroczni.
Leżąca właśnie nieopodal,
uśmiechnęła się pod nosem z zamkniętymi oczyma, wyciągnęła rękę w stronę
przyjaciół, a niebo z każdą chwilą zaczęło zachodzić to coraz ciemniejszymi
chmurami, aż w końcu z nieba zaczął lecieć biały puch, to było zwykłe
prószenie, które po kilku chwilach zamieniło się w srogą zamieć, która
skutecznie uniemożliwiała zobaczenie czegokolwiek… Nawet bogowie nic nie byliby
tu wstanie widzieć, a co za tym idzie i wampir nie wiedział dokąd miał się
udać, nie widział, ale mimo to chwycił Alana i pognał przed siebie, nie
wiedział gdzie, byleby schronić się przed boskim gniewem Cyrusa.
Bóg wyglądał na naprawdę
rozdrażnionego zaistniałą sytuacją. Wiedział, iż wyrocznia nie stoi już przed
nim, za nim, ani obok niego, nie było jej na tej polanie… Złotowłosy zaklął
cicho pod nosem następnie kilka razy zaciskając dłoń w pięść, po kilku takich
ruchach zaczęła się tam kumulować energia kolorem przypominająca piorun na niebie
z czasem energia zaczęła zmieniać kształt, a w ostatecznej wyglądał jak miecz.
Zamknięte oczy mogły świadczyć o
jego skupieniu, nie wyczuwał Alana, ale czuł trzy inne istoty na polanie.
Wycelował miecz w jedną z nich i po prostu rzucił tam… Po chwili śnieżyca
ustała, a znajdujący się na polanie ponownie mogli widzieć… Jednak teraz było
tu tylko troje żyjących, Cornelia została perfekcyjnie trafiona w samo serce.
Jednak to nie sprawiło by przestała się lekko uśmiechać, poruszyła lekko ustami
najpewniej wypowiadając jakieś słowo, którego innym nie dane było usłyszeć.
Inne filary patrzyły na to z
przerażeniem, wkrótce dotarło do nich co się stało… Izabela padła na kolana
wyraźnie niedowierzając temu co się stało. W jej oczach zaczęły gromadzić się
łzy, które następnie spływały po jej czerwonych od mrozu policzkach.
-Nie!- Krzyknęła
na tyle głośno by pewnie zwierzęta jeszcze daleko, daleko w las ją usłyszeli
Adrian też uronił jedną łzę… To
już chyba nie było od nich zależne… Byli jedną wielką rodziną i nieważne było
jak bardzo są ze sobą skłóceni, rodzina to rodzina.
W tym samym czasie Valentin nadal
bez przerwy zmierzający w niewiadomym kierunku, również płakał. Wiedział co się
stało… Doskonale to czuł
Cyrus rozejrzał się pozgromadzanych
ze znużeniem, a następnie najzwyczajniej w świecie zacisnął dłoń i nie trzeba
było zbyt długo czekać na efekt… Z nieba
został zesłany potężny piorun, który uderzył prosto w wiedźmę sprawiając
tym samym zmienienie jej ciała w nic nieznaczący proch, który chwile potem
został rozwiany przez wiatr.
-Zabierzcie
mnie do wyroczni, albo skończycie jak tamta wiedźma-Powiedział patrząc na
pozostałe dwa filary
Bogowie nie mieli zdolności
szybkiego poruszania się, oczywiście istnieli tacy, ale na pewno nie należał do
nich Cyrus
-Zapomnij-Syknął
Adrian, a jego oczy zaczęły zmieniać kolor i zresztą nie tylko to się
zmieniało, ponieważ nawet postura jego ciała ulegała drastycznej zmianie.
-Zapłacisz na
za to…- Powiedziała Izabela, która teraz
miała za sobą kilka ogonów
-Głupcy-Powiedział
jedynie
I to właściwie było jego ostatnie
słowo przed walką. Dosłownie po zamknięciu się jego ust został zaatakowany
przez filary, które pragnęły zemsty za zabitą siostrę… Oczywiście, że byli
głupcami, przecież nie mogli zabić Boga, oni mogą zabijać się tylko nawzajem i
to jeszcze nie we wszystkich wypadkach.
~~~
-Bracie… -Powiedziała
z niedowierzaniem-Dlaczego tu jesteś
Białowłosy
chłopak o łagodnym spojrzeniem uśmiechnął się lekko-Przyszedłem zabrać wyrocznie-Powiedział
tak spokojnie jak wyglądała jego twarz
-Co
powiedziałeś-Warknął ktoś stojący za kobietą-Jesteś szalony myśląc, że ci ją
oddamy?!
-Spokojnie-Poprosiła-
Zajmę się moim bratem, ale nie mieszajcie się w to, dobrze?
Niedługo po tym stali gdzieś,
gdzie oboje raczej mieli równe szanse, było to kompletne pustkowie bez żadnego
życia, idealne miejsce na starcie się żywiołów… Nawet nie czekali na jakieś
słowo startu. Polecieli na siebie z impetem, a z każdym krokiem ku sobie niebo
stawało się coraz ciemniejsze, oboje w dłoniach dzierżyli śnieżnobiałe kostury
mówiące o tym kim tak naprawdę są… To była bratobójcza walka, nikt nie
zamierzał odpuścić, ale powiedzmy sobie szczerze, ktoś w końcu musiał wygrać i właśnie
tą osobą była Cornelia, która dla wyroczni musiała wyrzec brata ,którego już
nigdy nie zobaczy… Wiedziała, że już tego nie zrobi, po prostu czuła to.
-Zrób
to-Powiedział cicho brodząc we własnej krwi, która na kolor czerwony poczęła
plamić biały śnieg
-Wiem, że tego
nie chcesz, ale musisz, zrób to!- Powtórzył głośniej
Po jej policzku spłynęło kilka
łez… Pierwszy raz od bardzo dawna płakała. Szybie ruchy ręką, która
pozostawiała za sobą błękitne dym, niezrozumiałe słowa świadczące o pradawnej pieczęci
i w końcu krąg uformowany z krwi tego, który ma być uwięziony
Klasnęła w dłonie co spokojnie
zburzyło panującą wokół. Ziemia pod chłopakiem zapadłą się, dosłownie tam gdzie
był krąg otworzyła się ziemia, która wciągnęła w swój głąb jej brata… W tamtej
chwili straciła go na zawsze, zmienia zamknęła się, a ona ubrudzona krwią
swojego ukochanego rodzeństwa wróciła do wyroczni informując, że sprawa została
rozwiązana.
~~~
Chłopak leżący na zielonej trawie
w parku złapał oddech jakby nie robił tego od wieków, nie wiedział co się
stało, mało pamiętał, ale w sercu czuł przerażającą pustkę i jakimś dziwnym
sposobem wiedział co może ją zaspokoić. Rozglądał się chwile, a potem chwiejąc
się ruszył przed siebie…
----------------
Hah, publikowanie przed północą stanie się moim zwyczajem, prawda? W każdym razie mam nadzieje, że rozdział się Wam spodobał.
Zapraszam do komentowania :)
Trafilam tu ze strony lol24 i przeczytalam jednym tchem cale opowiadanie i o ile na poczatku troszke sie pogubilam to teraz czekam z niecierpliwoscia na kolejna czesc :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ~M
Ps. Moge polecic twojego bloga na innym?
Hah~ Bardzo się cieszę widząc Twój komentarz :)
UsuńOczywiście, jeżeli masz tylko ochotę to możesz polecić go innym osobom