niedziela, 22 września 2013

Dusza Wyroczni-I-Początek


Początek

Nieprzenikniona pustynia która nigdy nie doznała działalności cywilizacji. Na tym bezkresnym pustkowiu stało pojedyncze krzesło skierowane na zachód. Na tym właśnie krześle siedział chłopak w białym płaszczu który w większości zasłaniał również białą koszule. Jego oczy zwrócone były w dal, wyraźnie czegoś wyczekiwał. Oblizał suche wargi. Gdy zobaczył na niebie motyla lecącego w jego stronę uśmiechnął się lekko, wyciągnął dłoń ku niebu. Po chwili na jego palcu zasiadł kolorowy motyl teraz poruszając powoli skrzydłami .Chłopak przymknął oczy i uspokoił oddech. Trwał w tym stanie parę minut po czym otworzył oczy w momencie kiedy to zrobił motyl z powrotem wzbił się w powietrze kierując się w stronę z której przyleciał. Mężczyzna poprawił włosy i spojrzał za siebie. Dla niego ten widok był normalny, za jego plecami rozszalała się burza piaskowa teraz zbliżająca się w jego kierunku. Blondyn westchnął ciężko i pokręcił głową-A więc naprawdę wróciła. Myślałem, że to moje wymysły, ale skoro On to również wyczuł to musi być prawda. Już się nie mogę doczekać aż mnie odwiedzi-powiedział sam do siebie. Jego twarz znów straciła uśmiech gdy spojrzał w miejsce gdzie odleciał motyl
***
Białe meble, białe ściany ozdobione kartkami na których naszkicowane były kobiety ale również i mężczyźni .Na łóżku pod ścianą drzemał właśnie młody chłopak z błogim wyrazem twarzy. Spał w eleganckim ubraniu co mogło świadczyć, że niedawno wrócił z jakiejś uroczystości lub przyjęcia. Zmarszczył brwi gdy rozległo się pukanie do drzwi
-Alan śpisz?- Zapytał kobiecy głos z zza drzwi
-Mhm- burknął
-Widzę, że nie śpisz, więc wchodzę- Drzwi od pokoju otworzy a w przejściu stanęła pulchna kobieta z siwymi włosami
Chłopak nakrył się kołdrą-Przecież mówię, że śpię. Zamknij te drzwi światło mnie razi w oczy
-Wstawaj, czas do szkoły-Kobieta chwyciła kołdrę i jednym ruchem ściągnęła ją z łóżka
-Kobieto ileż ty masz siły-Zdziwił się chłopak
-Jeżeli zaraz nie wstaniesz i nie pójdziesz do szkoły to użyje tej siły przeciwko tobie-Powiedziała z uśmiechem na twarzy
-Przerażasz mnie gdy mówisz o takich rzeczach z tym uśmiechem na twarzy-Chłopak wstał, otrzepał nieistniejący kurz z koszuli. Podszedł do kobiety i ucałował ją w policzek-Dzień dobry Różo
-Dzień dobry, co chcesz na śniadanie?- Zapytała kobieta ścieląca łóżko w którym jeszcze chwile temu ktoś leżał
-Naleśniki-Powiedział entuzjastycznie
-Zrobiłabym ci naleśniki jakbyś wstał kilkadziesiąt minut temu. Teraz co najwyżej możesz pomarzyć o kanapkach
-Niech będzie-Chłopak machnął ręką –Mama jest w domu?
Twarz kobiety posmutniała-Nie, jeszcze nie
-Pewnie znów się gdzieś puszcza z jakimś fagasem
-Alan nie możesz tak mówić o swojej mamie
-Jakbym miał wybierać to ty byłabyś moją matką
-To bardzo miłe, ale wiesz przecież jak twoja mama przeżyła rozstanie z Konradem
-Mhm. To nie zmienia faktu, że to ty pamiętałaś o moich urodzinach a od niej jeszcze życzeń nie otrzymałem-Chłopak zamyślił się- W sumie od tygodnia jej nie widziałem… Trudno
-Alan
-Słucham?
-Koniec tych pogaduszek. Idź się umyć, przebierz się i do szkoły, wolne się skończyło-Powiedziała na odchodne kobieta
-Szkoła-Chłopak zrobił znudzoną minę przypominając sobie wspomnienia-Będzie zabawa
Po kilku chwilach chłopak był umyty, ubrany i gotowy do drogi- Wychodzę!- Krzyknął. Z pokoju jeszcze słyszał „Powodzenia” uśmiechnął się lekko i ruszył w stronę czekającej taksówki. Po kilku minutach był już przed szkołą. Westchnął ciężko i ruszył w kierunku drzwi. Każdy patrzył się na niego jak na dziwoląga, dlaczego? Może to przez kolczyk w uchu, a może przez srebrne włosy. A może to przez to, że chłopak cierpi na heterochromie. Nie przejmował się tymi spojrzeniami. Wiedział, że jest najbogatszy w szkole. Nie musiał się uczyć, nie musiał chodzić na lekcje, ale postanowił, że chce spróbować jak to jest żyć jak zwyczajny człowiek. Wszedł do klasy gdzie znajdowało się już kilka osób. Wszyscy bez wyjątku obdarzyli go ciekawskimi spojrzeniami. To jego pierwszy dzień w tej szkole. W połowie semestru zrezygnował z prywatnych lekcji i przepisał się do publicznego liceum.
-Co się tak Gapicie, człowieka nie widzieliście?- Wszyscy natychmiastowo odwrócili się. Czy oni się go bali?.Podszedł do biurka nauczycielki- Przepraszam
-Słucham?
-Jestem Alan. Przepisałem się do tej klasy
-Ach tak. Zupełnie zapomniałam. Twoi nowi koledzy i koleżanki nawet nie są uprzedzeni. Powiadomię ich na lekcji. Wybierz sobie jakieś miejsce-Kobieta uśmiechnęła się szczerze
Chłopak odszedł od biurka i podszedł do pierwszej ławki w rzędzie pod oknem-No załóżmy, że ta-Usiadł na drewnianym krzesełku, przez okno obserwując ludzi zmierzających do szkoły
-Emm, przepraszam?
Odwrócił powoli głowę a jego oczom ukazała się blond włosa szczupła dziewczyna z tapetą na twarzy
-O matko-powiedział cicho
-Słucham?
-To ja słucham, czego ode mnie chciałaś?
-Kim jesteś?- uniosła jedną brew
-Kimś lepszym od ciebie-Odpowiedział z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Jego reakcja była spowodowana wyglądem dziewczyny. Nie lubił kobiet które mają na twarzy pół sklepu z przyborami artystycznymi
-Dupek-Dziewczyna wstała i skierowała się w stronę swoich koleżanek które świdrowały go wzrokiem
Chłopak uniósł brew- Nieźle zaczynasz Alan, naprawdę nieźle. Róża byłaby zachwycona. Chyba nie chce mieć wrogów w klasie… Ups- Zaśmiał się cicho
Zadzwonił dzwonek. Ludzie zaczęli wchodzić do klasy. Gdy wszyscy zasiedli w ławkach, nauczycielka przemówiła- Moi drodzy uczniowie. Przed feriami zapomniałam wam powiedzieć, więc mówię to teraz. W naszej klasie jest o jedną osobę więcej…
-Ładna?- Ktoś krzyknął z końca Sali
Alan stanął obok nauczycielki-To jest właśnie Alan wasz nowy kolega z klasy
-Szkoda
-Zdziwiłbym się jakby ci się podobał-Klasa zaśmiała się
-Alan powiedz kilka słów o sobie
-A więc jak już wiecie nazywam się Alan. Jestem z reguły przyjazną osobą, ale jak ktoś zajdzie mi za skórę to nie odpuszczę. To chyba tyle więcej szczegółów wam oszczędzę
-Zapomniałeś wspomnieć, że jesteś zarozumiałym dupkiem
Nauczycielka obdarzyła uczennice surowym wzrokiem
-Ktoś ma jakieś pytania?
-Ja mam-Wstała dziewczyna z końca
-Słucham?
-Dlaczego masz szare włosy?
-To jest srebro. Pofarbowałem się na halloween i tak już zostało
-Nosisz soczewki?- Zapytał chłopak z pierwszej ławki
-Nie, cierpię na heterochronię. Czyli na różnobarwność tęczówek
-Wyglądasz z tymi oczami super-Powiedziała jedna z dziewczyn
-A dziękuję
-Jesteś gejem?- Ktoś znów zapytał
Nauczycielka znów spojrzała surowym wzrokiem
Alan zaśmiał się cicho-Chcesz się przekonać?
-Nie było pytania
-Tak właśnie myślałem
-Dobrze Alan usiądź. Będziecie mogli go wypytać na przerwie, a teraz czas na lekcje. Otwórzcie proszę podręcznik na stronie 67
Lekcja minęła stosunkowo szybko, lecz dla Alana to było wielce nudzące. Prywatny nauczyciel już dawno nauczył go tego czego teraz uczy pani Maria. Chłopak ziewnął wychodząc z klasy. Przed nim było najprawdopodobniej jeszcze pięć tak nudnych lekcji
Alan wrócił ze szkoły. Ogarnął się wziął obecnie czytaną książkę i usadowił się w salonie czekając na  obiad w między czasie popijając herbatę ziołową. Od samego początku wyczuł, że Róża nie chce mu czegoś powiedzieć. Wziął łyk herbaty podczas gdy w przejściu stanął mężczyzna przy kości z tupecikiem na głowie. Obok tego człowieka stała jego matka przytulając się. Chłopak zakrztusił się napojem który miał w ustach. Gdy opanował sytuacje ze łzami w oczach spojrzał na parę stojącą przed nim
-O Alan poznaj mojego narzeczonego Mariusza
-Ciekawe ile nim będzie-powiedział cicho-Dawno cię nie widziałem mamo. Już myślałem, że o mnie zapomniałaś
-Bardzo śmieszne. Byłam zajęta-Kobieta spojrzała maślanym wzrokiem na swojego partnera-Właśnie synku w naszym domu zamieszka syn Mariusza
-Nie zgadzam się- Powiedział stanowczo chłopak
-Ale ja cie nie pytałam o zgodę. Postawiłam cię przed faktem dokonanym
-Dlaczego jego syn ma tu mieszkać. Co twój narzeczony nie ma własnego domu?
-Ten jest po prostu większy. Nie marudź ten chłopak jest w twoim guście
Chłopak zamknął oczy powstrzymując wybuch gniewu-Ile razy mam powtarzać, że nie jestem Gejem
-Ale ja tak bym chciała żebyś był-Jęknęła kobieta
-Nie obchodzi mnie to-Powiedział stanowczo-To kiedy ma się wprowadzić ten…
-Adrian
-To kiedy ma się wprowadzić?
-Pod wieczór
Srebrnowłosy zamknął oczy w myślach odliczając do dziesięciu-Dlaczego mówisz mi o tym teraz?
-A widzieliśmy się wcześniej?
-Idziecie gdzieś?
-Tak na obiad do restauracji, właściwie to już powinniśmy wychodzić. Pa
-Do zobaczenia za miesiąc
-Słucham?
-Powodzenia-Chłopak uśmiechnął się fałszywie
-Dziękuję
Zbliżał się wieczór pod dom podjechała taksówka z której wysiadł chłopak o włosach w kolorze gorzkiej czekolady. Rozejrzał się po podwórku wypatrując kogoś. Drzwi od domu otworzyły się a w przejściu stanął srebrnowłosy chłopak który po chwili stał już przy bramie
-Ty jesteś Adrian?-Zapytał z chłodem w głosie
-Tak, a ty pewnie jesteś Alan zgadłem?
-Tak, zapraszam do twojego nowego domu-Ostatnie słowa przeszły mu z trudem przez gardło
Alan, Krystian i Róża siedzieli w salonie wypytując nowego lokatora o przeróżne rzeczy. Przeważnie to Pani Róża mówiła, Alan natomiast siedział cicho próbując pogodzić się z zaistniałą sytuacją.
***
Starsza kobieta której imię miał okazje poznać w salonie wskazała mu drzwi od jego pokoju. Pomieszczenie było zadbane dobrze umeblowane, czego chcieć więcej. Martwił się tylko postawą nowo poznanego chłopaka. On też byłby zły jakby ktoś na chama pchał się z buciorami w jego życie. Chłopak wyjął komórkę odblokował ekran i włączył gg niemal po chwili dostał pierwszą wiadomość
<Fox>
Jak tam z nowymi?
<Ja>
Tak jak podejrzewałem. Ten cały Alan za bardzo za mną nie przepada
<Fox>
Dziwisz mu się?
<Ja>
Nie
<Fox>
Ja właśnie też. A ładny przynajmniej jest ten chłopak?
<Ja>
Fox! Przypominam, że jesteś w związku
<Fox>
Pamiętam, pamiętam. A jak ty miałeś więcej miłości niż piasku na pustyni  to było dobrze?. Ty psie na baby
<Ja>
Raczej wilku
<Fox>
Oj tam, Oj tam. Wszystko jedno
<Ja>
Przynajmniej jedna osoba w tym domu jest mi przychylna
<Fox>
Mianowicie?
<Ja>
Starsza kobieta o imieniu Róża. Z tego co się dowiedziałem kiedyś była opiekunką Alana, a teraz robi za zwykłą gosposie. Zapewniła mnie, że jutro zrobi mi pierogi
<Fox>
Mniam!.To kiedy mogę cie odwiedzić?
<Ja>
Kiedy tylko masz czas. W końcu teraz to i mój dom
<Fox>
A więc do jutra. Cześć!
<Ja>
Do jutra
Adrian wylogował się z komunikatora i odłożył telefon na stolik. To był dla niego zdecydowanie ciężki dzień. Rano dowiedział się o przeprowadzce. A teraz mieszka przez ścianę z człowiekiem który pewnie by go chętnie rozszarpał. Nie był pewny przyszłości nigdy nie był, ale jedno wiedział na pewno, będzie ciekawie
***
Cmentarz. Miejsce spoczynku zmarłych w różnym wieku. Światła dawały jedynie palące się znicze. Pomiędzy grobami szły trzy zakapturzone postacie. Znaleźli to czego szukali, grób kobiety która zakończyła swój żywot przed trzydziestu laty w wieku osiemdziesięciu siedmiu lat. Większy z nich chwycił płytę nagrobną jakby była zrobiona ze styropianu i ostrożnie oparł ją o inny grób. Kolejna postać wykonała kilka szybkich pociągnięć piórem w zeszycie po to by przed nią zmaterializował się szpadel. Potężna dłoń chwyciła za drewniany trzon i zaczęła kopać poszukując trumny staruszki. Trzecia osoba zaś stała i przyglądała się temu ze stoickim spokojem. Ta  sama postać która wyczarowała szpadel teraz siedziała na grobie na którym było kilka kwiatów, wśród tych roślin był duży bukiet składający się z czerwonych róż. Z ciekawości dłoń nieznajomego odsłoniła napis na grobie-Manuela, czego ci ludzie nie wymyślą-odezwał się przyjemny kobiecy głos. Dźwięk metalu uderzającego o inny metal był oznaką, że znaleźli to czego szukali. Pozostała dwójka podeszła i spojrzała w dziurę na której dnie znajdowała się metalowa trumna skuta łańcuchami
-To co robimy?- Zapytał grubym głosem mężczyzna
-Naszym zadaniem jest zakończyć żywot tej czarownicy. Nie jest określone jak mamy to zrobić
-Eeee?
Trzecia postać zamknęła oczy i westchnęła-Masz wolną rękę
Wielkolud uśmiechnął się-To lubię. Talia skombinuj mi jakąś broń
-Już się robi-Kolejne łagodne pociągnięcia prowadzone przez drobną dłoń dziewczyny. W powietrzu nad głową osoby w dziurze pojawił się słusznych rozmiarów topór
Olbrzym uśmiechnął się i sięgnął potężną dłonią po lewitującą nad nim broń. Wziął zamach i jednym potężnym ruchem przeciął łańcuchy. Następne ruchy były szybkie i płynne i doszczętnie zniszczyły wieko trumny zabarwiając przy okazji ostrze na czerwono. Wielkolud wyszedł z dołu opierając topór o potężny bark-Misja wykonana numerze dwa
-Tak, też tak myślę-Odparł spokojnie-Chodźmy stąd zanim zjawią się paladyni. Nie mam ochoty się z nimi bawić
-A ja chętnie bym się zabawił
-Popieram dwójkę. Odkąd te świętoszki straciły poparcie bogów nie stanowią już żadnego zagrożenia. Mówią dużo, ale robią mało
Jedna z postaci ukucnęła i narysowała na ziemi niezrozumiałe symbole. Po chwili całą tróję otoczył zielony dym dzięki któremu znikli z miejsca przebywania swojego celu
***
Korytarz zrobiony w stylu gotyckim. Marmurowa podłoga której teraz kobieta stawiała zdenerwowane kroki kierując się do wielkich dębowych drzwi na końcu korytarza. Z impetem weszła do pokoju patrząc zdenerwowanym wzrokiem na każda osobę znajdującą się w okrągłym pomieszczeniu
-Czemu zawdzięczamy twą wizytę?, Morgano- Zapytał młody mężczyzna stojący przy regale z książkami
-Pamiętacie co mówiłam jakieś kilkanaście lat temu, prawda?- Zapytała uspokajając oddech
-Mówiłaś tylko o jakimś absurdzie-Powiedział chłopak grający w szachy z człowiekiem wyglądającym zupełnie jak on
-Teraz jestem już pewna. Ona wróciła-Powiedziała uradowana
Wszyscy zebrani w pokoju zwrócili na nią wzrok-Jesteś pewna?-Zapytał mężczyzna stojący przy regale
-Stu procentowo i jestem również pewna, że ponad boska dwójka też już o tym wie
-Należy odszukać ta osobę i jak najszybciej się z nią skontaktować
-To byłoby najlepsze wyjście, ale przede wszystkim należy ją chronić
-Ale jak?
-Trzeba byłoby zawiadomić jej filary
-Świetnie. Cyrusie zajmij się tym
Z fotela wstał chłopak o żółtych włosach-To będzie przyjemność ponownie ingerować-Podszedł do drzwi jeszcze raz odwrócił się w stronę osób znajdujących się w pomieszczeniu, ukłonił się lekko i zniknął za dębowymi drzwiami
-Nadszedł dzień w którym ponownie zejdziemy na ziemie
Każda osoba znajdująca się w pomieszczeniu miała teraz na twarzy uśmiech. Teraz gdy odnaleźli łącznik znów będą mogli działać.

----------------


2 komentarze:

  1. Fabuła fajna, wygląd też :D
    Będę czytać dalej ;D Na pewno jeszcze nie raz zostawię komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezmiernie cieszy mnie twoje opinia :)

    OdpowiedzUsuń