czwartek, 27 marca 2014

Rozdział Dodatkowy-I-Historia (nie)zwykłej pary [Część II]


Historia (nie)zwykłej pary [Część II]

Ta historia nie powinna się wydarzyć… Tymon nigdy nie powinien zaatakować Wioletty, wtedy wszystko byłoby o wiele prostsze. Jednak kobieta znalazła się tam, gdzie nie powinna, usłyszała rozmowę osób, których się obawiała. Podejrzewała, że spotkają ją za to konsekwencje, ale nie myślała, iż nadejdą one tak szybko i to z rąk kogoś kogo kochała. Właśnie tamtego feralnego dnia Wioletta straciła prawie wszystko co miała. Bogowie śmierci przyglądali się wszystkiemu z drwiącym uśmiechem na twarzy. Wiedzieli, że nikt nawet nie ośmieli się ich podejrzewać o próbę wyeliminowania innego boga. Jednak w całej tej ósemce zdarzyły się wyjątki, dwie osoby, które różniły się od pozostałych. Oni z przejęciem patrzyli na zaistniałą sytuacje, byli gotowi bronić rodzeństwa, ale czy słusznie? Wszak, gdyby tylko wiedzieli, że to właśnie Nataniel z rozkazu Seunga  zaatakował niewinną kobietę. Wtedy najpewniej nie wyglądało by to tak jak teraz, gdyby Wioletta zdążyła powiadomić choć jedną osobę z tej dwójki to wtedy byłaby bezpieczna. Teraz już taka nie jest, znaleziona nieprzytomna  w kałuży krwi, krwi która jest dowodem na to, że zaatakował ją ktoś naprawdę bliski, bo tylko osoba zajmująca szczególne miejsce w sercu może sprawić by bóg krwawił.
Niedługo po znalezieniu Wioletty rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania Tymona, lecz żaden z mieszkańców akropolu nie mógł go znaleźć, a szukali naprawdę wszędzie… Poza jednym miejscem do którego nie można tak po prostu sobie wejść i wyjść. Miejsce to jest jednym z tych których istnienie jest wymagane by świat istniał i nie kruszył się przy pierwszej lepszej okazji. Miejsce to jest wymiarem Alfy… boga, który był dozgonnym przyjacielem tej dwójki, jednak go już nie było, zmarł niedawno i teraz przygotowywano się by to miejsce należało do kogoś innego. Było już nawet wiadomo do kogo i nie wszyscy byli zadowoleni z tego wyboru, lecz kwestionować go nie mogli. I tak właśnie stoi przed nim przyszły Alfa, a  w oddali czujnym wzrokiem spogląda na nich przyszły Omega. Postanowili mu oni pomóc, dlaczego? Tego do końca nikt nie może wiedzieć. Może wiedzieli, że to nie jego wina? Może chcieli pokazać mu jacy będą wspaniali otrzymując te zaszczytne tytuły?
Już teraz posiadali moc ponad przeciętną, na tyle wspaniałą by móc kontrolować innych sobie podobnych. I to właśnie uczynili, wymazali pamięć o Tymonie, który zaatakował Wiolettę, stworzyli Tymona, który obrał sobie za cel ochronę jednej z bogiń. Plan się udał, nikt nie pamiętał starego Tymona, nawet Wioletta. Jednak sam zapomniany nadal wiedział co się stało, miała to być dla niego kara, by pamiętał, że jego siostra straciła wzrok właśnie przez niego, nie przez kogoś innego tylko właśnie przez niego. Jak się później okazało nie tylko on pamiętał o tym wydarzeniu, pamiętały to również trzy osoby, które stały za tym całym zamieszaniem. Seung, Grace i Nataniel to właśnie oni byli wyjątkami i pamięć nie została im wymazana. Tymon bardzo szybko się o tym dowiedział, właściwie przy pierwszym spotkaniu. Miał ochotę pójść do Alfy i zażądać wyjaśnień, ale nie mógł tego zrobić… Był na przegranej pozycji i musiał egzystować z towarzyszącą mu niepewnością. W pamięci nadal mając gardzący wzrok Nataniela.
Wkrótce zaczęły rozchodzić się plotki, iż na akropolu kwitnie nowa miłość, oczywiście te plotki dotyczyły Tymona i Wioletty. Chłopak nie dawał potwierdzenia, gdy ktoś go o to pytał, jednak dziewczyna sama nie wiedziała co o tym myśleć. Czuła, iż jej towarzysz jest jej naprawdę bliski i choć nie może go zobaczyć to wyobraża sobie jak wygląda… Rumieniła się za każdym razem, gdy przypominała sobie wspólne chwile ze swoim prywatnym strażnikiem, nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że ten może być z nią tylko dla litości, tak jak to podpowiedziała Hanifa, podstępna pani ognia, która wraz ze swoim baratem tworzy naprawdę groźny duet, mający wielki posłuch wśród mieszkańców akropolu.
***
-Przecież ci mówię!- Zdenerwowała się- Tymon musi coś do ciebie czuć!- Podekscytowała się- To takie piękne
-Tak uważasz?- Zapytała patrząc gdzieś w dal- Myślę, że on do mnie nie czuje tego co rodzi się we mnie… Czy to normalne?- Zapytała niepewnie
-Zawsze-Zapewniła- Zawsze są wątpliwości, a przynajmniej do momentu w którym zakochani  nie wyznając sobie miłość-Westchnęła rozmarzona- Też chciałabym, by ktoś się we mnie zadurzył
-Julio, przecież masz wielu adoratorów i to różnej rasy i płci-Powiedziała z lekkim uśmiechem
-Mówisz o tych śmiertelnikach?- Zapytała zrezygnowana- Potrzebuje kogoś na moim poziomi, potrzebuje… boga-Powiedziała pewna swoich słów.
-Dobrze wiesz, że nie odczuwamy żadnej innej miłości po za tą do rodzeństwa.
-Ha! I tu się mylisz-Powiedziała gwałtownie- Skoro jak mówisz nie odczuwamy miłości to dlaczego mówisz, że zaczynasz coś czuć do Tymona? Przecież nie jest twoim bratem, prawda?- Powiedziała pewna siebie
-J-ja nie wiem jak to wytłumaczyć…- Powiedziała cicho- Hanifa mówiła, że on się nade mną tylko lituje bo jestem niewidoma-Smutek w jej głosie był nawet za bardzo widoczny, można było poczuć, iż dziewczyna nie chce by to okazało się prawdą.
-Co ty pleciesz! -Ponownie się zdenerwowała- Myślałam, że już ci to wybiłam z głowy, ale jak widać jednak cię to trapi-Powiedziała siadając obok przyjaciółki- Jak tylko dorwę tę podżegaczkę to nawet wpływy jej nie pomogą-Zagroziła na co Wioletta zareagowała cichym chichotem.
-Nadal masz jej za złe, że nie pozwala ci się zbliżyć do Amira, prawda?- Powiedziała z uśmiechem na twarzy
Julia lekko się zmieszała i przez chwile próbowała znaleźć odpowiednich słów. Pomimo tego, iż jest boginią odpowiedzialną za miłość to nie była pewna tego co czuje do tego chłopaka. Czy była to miłość, a może zwykła ciekawość? Nigdy nic takiego nie miało miejsca, dopiero, gdy na następców ponad boskiej dwójki zostali wybrani przyrodni bracia.
Patrzyła na nią lekko zarumieniona. Wiedziała, że przyjaciółka tego nie zobaczy co było smutne. Zarówno bogowie jak i boginie powinni być idealni, a tym czasem Wioletta jest niewidoma i do tego nikt nie może jej uleczyć
-Nieprawda-Burknęła cicho pod nosem-Po prostu fajny z niego facet, a ona trzyma go tylko dla siebie- Powiedziała obrażona
-Tak, tak-Zaśmiała się- Ale to nie zmienia faktu, iż gdy tylko przechodzi to…
-Nie kończ!- Przerwała jej-Sama doskonale wiem-Burknęła niezadowolona
***
W innej części tego samego świata właśnie toczyła się rozmowa na tematy niemalże najważniejsze. Tematy te nie dotyczyły nikogo innego jak oczywiście Alfy, Omegi i Wyroczni, nikt nie wydawał się być w najlepszym humorze i czemuż się tu dziwić? Moc ponad boskiej dwójki jest naprawdę przeogromna i niektórzy z bogów czekają na nią przez tysiące lat. Jednak ona sama wybiera swoje naczynie i tu od razu można zaznaczyć, że pod tym względem jest strasznie wybredna.
Alfa i Omega od zawsze mieli więcej wrogów niż przyjaciół, każdy im zazdrościł tego, że otrzymali taki wielki dar, zazdrościli im tego, iż stali się śmiertelni i kiedyś przeminą… Ahh tak, zdecydowanie największe marzenie to śmierć. Oczywiście inny światopogląd reprezentują bogowie odpowiedzialni właśnie za tą ponurą dziedzinę. Zostali oni już na początku ustanowieni gwardią i dzięki czemu każdy myśli, że mają z tego tytułu jakieś bonusy, ale czy tak naprawdę jest? Czy dostają coś za to, że są po prostu ochroniarzami? Pytani zawsze udzielają wymijających odpowiedzi każąc w ten sposób ciekawskim istnieniom jeszcze bardziej dociekać prawdy, której i tak nie znajdą.
-Twierdzisz, że nie posiadasz duszy tej kobiety?!-Uniósł się Orion wstając gwałtownie z fotela. Jego wzrok bacznie świdrował Konstantyna siedzącego przednim- Jesteście do twórców bogami śmierci, czyż się nie mylę?- Zapytał dociekliwie choć doskonale znał odpowiedź.
-Zadajesz coraz głupsze pytania-Westchnął ciężko-Wiecie dobrze, że wyrocznia była czymś więcej niż zwykłą śmiertelniczką, więc nie wiem skąd to zdziwienie na waszych twarzach. Prawdę mówiąc na samym początku przeczuwałem, iż jej dusza nigdy nie trafi w nasze ręce-Mówił to znudzonym tonem co mogło dawać odczucie, iż wcale nie obchodzi go ta sprawa i siedzi tu tylko z przymusu.
Rozległo się dość głośne stukanie dzięki, któremu wszystkie zebrane osoby natychmiast powiodły tam wzrokiem. Jak się okazało owy dźwięk należał do laski, którą trzymał Nikolas na którego twarzy teraz malował się uśmieszek, który dowodził o tym jak bardzo jest usatysfakcjonowany tym, że ktoś zwrócił na niego uwagę. Nawet Orion postanowił sobie darować dalsze sprzeczki z Konstantynem i teraz ponownie siadając na swym miejscu. Obserwował Nikolasa.
Nikolas jako jeden z bogów odpowiadający za psychikę nie był zbyt wpływowy, ale w każdej sprawie musiał mieć wrzucone swoje trzy grosze. W tej sytuacji nie było inaczej, pojawił się nagle i zapewne podzieli się swoją opinią na temat sprawy z duszą wyroczni. Jego opinia zostanie wzięta pod uwagę i to nie jest nowością, ale teraz, gdy liczy się każdy pomysł. Teraz, gdy wszystkowiedzący bogowie nie wiedzą co począć. Każdy choćby najmniejszy pomysł się przyda. Ten kto zdobędzie duszę będzie praktycznie niezwyciężony i to wszystko z boskim błogosławieństwem. Świat byłby wtedy w zasięgu ręki. Poprzednia Wyrocznia miała tę możliwość, miała szansę by jej imię trwało do końca świata na kartach historii. Jednak ona tego nie wykorzystała. Wolała żyć swoim spokojnym życiem w którym nie było żadnych wybojów i innych większych problemów. Wystarczał jej cień pod drzewem na specjalnej polanie i ukochane filary zebrane wokół niej. Tego chciała najbardziej, a gdy tylko to dostawała to na jej twarzy pojawiał się błogi uśmiech, który znikał dopiero, gdy musieli się rozejść. Kobieta potrafiła nieraz przesiedzieć pod drzewem cały dzień co natomiast wprawiało w zdziwienie boskie istoty. Nie rozumieli oni dlaczego ktoś o takiej mocy jeszcze niczego nie zrobił. Nikt, ale to nikt jednak nie zapytał dlaczego i po dziś dzień nie wiadomo dlaczego osoba o tak wielkiej mocy zmarnował swoje wspaniałe życie siedząc pod drzewem, które rzucało wspaniały cień na łąkę latem usłaną tysiącami pięknych kwiatów.
***
-Wioletto?- Zapytał zdziwiony wychodząc ze swojego pokoju-Co ty tu robisz? Przecież spotkanie mieliśmy umówione gdzieś zupełnie indzie-Powiedział, a w jego włosie usłyszeć można było troskę. Nie wiedział dlaczego bogini tutaj przyszła. Jego pierwszą myślą było to, iż ma jakiś problem, ale po chwili zobaczył, że nic na to nie wskazuje. Dziewczyna wydawała się bardzo spokojna… Więc teraz nasuwało się pytanie… Dlaczego przyszła tutaj nie mogąc odczekać zaledwie godziny.
-Ja chciałam szybciej usłyszeć twój głos…- Powiedziała nieśmiało-Mam nadzieje, że ci w niczym nie przeszkodziłam
-Dla ciebie każdą pracę mógłbym przestać wykonywać- Uśmiechnął się choć doskonale wiedział, że ona tego nie zobaczy. Przygnębiające jednak było to, iż doskonale znał sprawcę cierpień dziewczyny-Skoro tu już jesteś to może przejdziemy się do ogrodu?- Zapytał po chwili milczenia
Dziewczyna uwielbiała chodzić do ogrodu i Tymon to doskonale wiedział. Zawsze, gdy się spotykali szli pod jedno z drzew przy którym stoi kamienna ławka. Mogli tam rozmawiać godzinami i nic nie było wstanie im przerwać. Lubiła z nim rozmawiać. Wiedziała, że jego wiedza jest zdecydowanie wyższa niż innych bogów. Oczywiście nie mogła równać się z wiedzą Oriona i Morgany, którzy znali odpowiedź na każde pytanie. Tylko rzadko kiedy dzielą się odpowiedzią. Tacy już są… Samolubni, egoistyczni, zadufani. Jednym słowem wszystko co najgorsze, a przecież powinni być idealni… Otóż istoty boskie są idealne tylko jeżeli chodzi o wygląd. Charakter każdy ma inny dzięki czemu nie zachowują się tak samo. To było by naprawdę uciążliwe, gdyby każdy posiadał na przykład charakter Seunga. Nie było by miłosiernych bogów, tylko sami tyrani.
-Wiesz…- Zaczęła niepewnie- Wolałabym jednak tam nie iść-Powiedziała cicho
-A to dlaczego?- Zapytał zaintrygowany zachowaniem dziewczyny
-Odbywa się tam teraz jakieś pseudo zebranie, gdzie zasiadają tylko ci najlepsi bogowie. Sama nie wiem poco mają zamiar dyskutować… Przecież i tak niektórzy się nie dostosują do ich poleceń-Powiedziała jakby bardziej zdeterminowana.
-Wioletto, skoro zebrali się tam oznacza to, że mają jakiś plan. Sama wiesz jakie nieszczęścia na nas spadły. Musimy zacząć działać i oni to dobrze wiedzą-Pogłaskał ją po głowie- Do tego czasu możemy posiedzieć w moim gabinecie.
Dziewczyna jedynie skinęła głową i złapana pod rękę szła obok Tymona. Niby wiedziała, gdzie jest, ale w jej przypadku wystarczyło na chwile stracić orientacje by pogubić się w pałacu. Ona sama się już tu kilka razy zgubiła i musiała czekać, aż ktoś zaoferuje jej pomoc. Oczywiście najczęściej był to Tymon, który jakimś dziwnym trafem na nią trafił.
W końcu doszli przed wielkie dębowe drzwi, które lekkim ruchem pchnął do środka. Drzwi wyglądały na potężne, ale otwierały się jakby były zrobione z puchu, a nie z drewna. Tymon zmarszczył czoło widząc jedną osobę, która ewidentnie na niego czekała i nie wiedział tylko czego ona może chcieć… Była to Grace. Jedna z osób odpowiedzialnych za okaleczenie Wioletty…
Jej twarz nie wyglądała zbyt przyjaźnie i w sumie nie musiała, przecież i tak nikt nie widzi jaka jest naprawdę. Oczywiście nie ukrywa tego, ale niektórzy myślą, iż bogini jest dobra… Tymon wie, że to kompletna bzdura. Ostatnio miał czas spotykać się z nią nie raz i wie o niej naprawdę dużo, ale czuje, iż to tak naprawdę wierzchołek góry lodowej…
Chciał natychmiast wyjść z tego pokoju. Zawsze, gdy był obok, któregoś z bogów śmierci myślał, że ten za chwile zdradzi jego sekret… Byłby wtedy skończony, nie interesowałoby ich nic. Jednak najbardziej bałby się reakcji Wioletty, która teraz widzi w nim swojego księcia na białym koniu.
Już się zawrócił by wyjść, kiedy bogini przemówiła…
-Nie ładnie tak ignorować damy… Tymonie-Imię chłopaka zostało wymówione specjalnym tonem
Jeden z bogów odwrócił się w jej stronę z przyklejonym uśmiechem na twarz-Proszę mi wybaczyć moją niestosowność…
-Grace?- Zapytała Weronika- Jak miło cię znów spotkać. Ostatnio się mało widziałyśmy
-Witaj moja droga. Faktycznie nie miałyśmy okazji by porozmawiać –Nadal się nie uśmiechała, ale jej to wydawał się być przyjaźniejszy- Mam nadzieje, że nadrobimy te małe zaległości
-Oczywiście-Uśmiechnęła się szczerze.
Nie wiedziała, iż uśmiecha się do kogoś kto tak naprawdę jest złem wcielonym. Wszyscy boją się tych bogów, ale nie Wioletta… Ona zawsze podchodziła do nich przyjaźnie dzięki czemu niektórych z nich wprawiała w osłupienie. Całą ósemkę uważała za swoich przyjaciół. I w większości nimi byli… Jednak tylko trzy osoby okazały się być tak zamknięte we własnym świecie nie dopuszczając do niego jakiejś nowej osoby. Te osoby to oczywiście: Seung, Grace i Nataniel. Dziewczyna jakoś się przemogła i od pewnego czasu utrzymuje kontakt z Wiolettą. Stało się to z momentem, gdy ta straciła całą pamięć…
Tymon wie, że intencje tej bogini na pewno nie są szczere. Chciał chronić Wiolettę, ale doskonale wiedział, że ona nie chce być chroniona przed akurat tą osobą… Nie mógł nic zrobić. Mógł jedynie patrzeć jak ktoś taki rozmawia z jego fiołkiem
-Przepraszam, że przerywam waszą konwersacje, ale czy mógłbym się dowiedzieć dlaczego jesteś w moim gabinecie?
-Czekałam na ciebie. Czy to nie było jasne od początku?
-A w jakim celu?- Silił się na uśmiech, ale nie za bardzo mu to wychodziło. Czuł obawy…
Bogini spojrzała na dziewczynę tym samym niewerbalnie mówiąc mu, że nie będą rozmawiali przy niej. Najpewniej było coś co dotyczyło tego co stało się jeszcze przed wymazaniem wszystkim pamięci. Chciała porozmawiać o przeszłości o której nikt nie wie…
-Powiedzmy, że mam do ciebie interes… A jako opiekun kupców powinieneś być tym zainteresowany, prawda?- Uśmiechnęła się
-Owszem-Przytaknął- Ale przełóżmy tę rozmowę na kiedy indziej. Teraz mam ważniejsze sprawy do zrobienia
-Wszystko rozumiem. Przyjdę, więc kiedy będziesz sam-Powiedziała kierując się do wyjścia-Żegnaj Wioletto
-Do zobaczenia-Powiedziała cicho
Nie wierzyła im… Po prostu czuła, że nie mówią jej prawdy… Nie wiedziała co tak naprawdę Grace chciała od Tymona, ale na pewno nie były to jakieś interesy. Czuła się z tym strasznie źle. Nigdy wcześniej nie znała tego uczucia. Uczucia, które było dla niej tak obce i tak absurdalne… Jednak wiedziała jak nazywają je śmiertelnicy… To była zazdrość… Dziewczyna była po prostu zazdrosna o Tymona co oczywiście nie uszło jego uwadze. Nie wiedział on jednak dlaczego dziewczyna zaczęła się tak dziwnie zachowywać.
-Moja drga wydajesz się być jakaś przygaszona odkąd wyszła Grace-Powiedział smutno
-Ja?- Zapytała zdziwiona-Mylisz się Tymonie. Usiądziemy czy będziemy tu tak stali jakbyśmy mieli gdzieś wyjść? -Zapytała
-C-co… A tak, tak-Powiedział kierując się razem ze swoją towarzyszką w głąb pokoju, a konkretniej pod jego ścianę, gdzie stała kanapa na której usiedli
Chyba pierwszy raz nie wiedział co zrobić. Nie wiedział dlaczego dziewczyna nagle zaczęła zachowywać się inaczej przecież nie zrobił nic takiego co mogło ją urazić. Jedyne co robił to rozmawiał z Grace… Może to o to chodziło… Może to właśnie rozmowa z boginią sprawiła, że Wioletta zaczęła się tak dziwnie zachowywać. Nie wiedział jednak czy powinien o to pytać. Za żadne skarby nie chciał jeszcze bardziej  denerwować…
Szczerze powiedziawszy i ona nie wiedziała co powiedzieć. Nadal czuła to dziwne uczucie. Nadal była na niego zła, ale jednocześnie chciała go tu i teraz przytulić… To na pewno było jakieś silne uczucie… Twórcy najzwyczajniej w świecie sobie z niej drwią, a ona nie może nic na to poradzić… Czas mijał, a oni nadal milczeli i wydawali się być coraz bardziej podirytowani…
-Powiesz mi w końcu co się stało?- Zapytał spokojnie
Co mogła powiedzieć? „Tak wszystko w porządku nie musisz się mną przejmować” W to Tymon na pewno by nie uwierzył… Więc ma powiedzieć mu prawdę? A co jeżeli on jej nie zaakceptuje, wyśmieje… Przecież to Tymon. On na pewno tego nie zrobi…
-Fiołku…- Zaczął
-Kocham cie…- Przerwała mu spuszczając głowę
***

Ogrody akropolu zwane także ogrodami raju. Było to miejsce, gdzie panował bezwzględny spokój nie tak przynajmniej mógłby myśleć ktoś kto nie widział tego co działo się na samym końcu ogrodów… Właśnie tam stoczona została walka pomiędzy rodzeństwem. Między bratem, a siostrą… Można spokojnie się domyślić kto przegrał. Teraz Weronika. Bogini śmierci odpowiadająca za spokój duszy leży wśród kwiatów wyglądając tak spokojnie, a zarazem tak tragicznie. W sumie tego spotkania nie można było nazwać walką. To było zwyczajne morderstwo. Jeden cios w plecy załatwił całą sprawę…
----------------


1 komentarz:

  1. Och.. pociąga mnie wir wyobraźni i zainteresowania, gdy to czytam ;). Starałam się zarówno wczuć w życie bohaterów jak i posprawdzać błędy czy jakiekolwiek są;P. Z czystym sumieniem powiem, że niewiele znalazłam, a błędy są to tak nieznaczne, że nie ma co sobie tym zawracać głowy xd. Raz na pewno zdarzyła Ci się literówka, ale juz nawet nie pamietam jaka.. dobra... o błędach nie ma co mówić, wychodzę na czepialską się o byle co, a sama jestem ne lepsza xd. Jedyne co mogę dorzucić to, to, że dalej zazdroszczę Ci Twojego zasobu słownictwa i tego jak świetnie wszytsko opisujesz :P. Życzę powodzenia, jak zwykle, w tworzeniu kolejnych części, które już zaczynają mnie ciekawić.. Bo co się stanie dalej..? Aby sie dowiedziec muszę czekac na kolejny rozdział. Wspaniałą robota, oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń